Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, jest czasami śmieszna, ale ponieważ to z przywiązania robi, więc...
— Więc nie godzi się żartować? Rozumiem. Zresztą ja nie żartowałem, tylko tak mimowoli wtrąciłem uwagę — usprawiedliwiał się.
— Żebym to jak najprędzej wyzdrowiał — wesoło a głośno opowiadał Józef. — Co to teraz? Luty — to w maju jużbym się ożenił!
— Jeżeli wyzdrowiejesz, jeżeli żyć będziesz — pomyślał Jan, który od doktora dokładnie znał stan choroby. Zresztą niewiele się odzywał. Szerokiemi krokami przemierzał pokój i rozmyślał o szczęściu innych.
— Są szczęśliwi, są! niewiele im potrzeba do szczęścia, to prawda!
— Więc tobie niewiele brakuje do zupełnego szczęścia? — zapytał, stając przed Józefem.
— A tak! niewiele. Wyzdrowieć, ożenić się!
— I?