Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aż zadudniała podłoga pod mocnemi uderzeniami protestującej pięści.
— Co to jest? Kto z panów symuluje? Cóż za głupstwa! — rozsrożył się Kubuś. — Te zdechłe gnaty mają się poruszać i logicznie wystukiwać! Głupie kawały.
— A właśnie mogą się poruszać — odwrzasnął ten sam jakby z pod ziemi głos.
— Powiedz głupszemu ode mnie!
— Więc uważaj! — I szkielet kopnął go z taką siłą, że Kubuś wywrócił się wraz z krzesłem na podłogę, ale zerwał się i, nieprzytomny z gniewu, oddał mu kopnięcie.
— Ty kopiesz, to i ja cię kopię!
Naraz szkielet się wyprostował i chwycił go w pazury! Zerwał się straszliwy wrzask, i zaczęli uciekać na wszystkie strony. Kubuś wyrwał się i oszalały ze strachu uciekał, przewracając krzesła i stoły. Ktoś zapalił elektryczność, i wszyscy rzucili się do drzwi. Szkielet popędził za nimi. Nieludzkie krzyki wstrząsnęły domem. Na piętrach otwierano drzwi, wypadali ze