Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Umierający poruszył się nagle, gromnica wyleciała mu z rąk, uniósł nieco głowę i, powiódłszy trupiemi oczami po wszystkich, wyrzekł zgoła nieswoim głosem.
— Precz! Wszyscy! Wszyscy! — powtórzył z mocą niesłychaną, że wprost pouciekali, owładnięci panicznym strachem, jakby przed powstającym z grobu trupem.
Doczołgał się przed obraz Częstochowskiej.
— Tobie się spowiadam, Panno Święta — rwał z siebie słowa ostatkami sił. — Zabiłem ją! Moja wina, moja męka i moja kara! Musiałem dziecku oszczędzić tej hańby! Nie mogłem się wyznać przy niej! Ale, na świętą mękę Syna Twojego, zmiłuj się nad nieszczęśliwym — modlił się i spowiadał stygnącemi wargami i zamierającem sercem.

30 grudnia 1922.