Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tobie po starokrajsku pachnie ziemia, co? I na to jest rada! Jest w Wisconsinie duża ferma do sprzedania. Gospodarz umarł, kobieta z dziećmi nie może sobie dać rady. Polska okolica i kościół polski pod bokiem. Jeszcze o tem nikt nie wie. Pięćset akrów ziemi urodzajnej, obsianej, z inwentarzem i maszynami. Trzeba się śpieszyć, żeby ci nie sprzątnęli z pod nosa! Mam szczęśliwą rękę, kto kupił za mojem pośrednictwem, ten dzisiaj bogacz...
— Ja tylko słyszałem o takich, którzy ojca przeklinają — powiedział z naciskiem.
— Zazdrość ludzka mnie ściga! Każdy ma nieprzyjaciół — bełkotał dotknięty.
— Żeby skończyć, powiem: postanowiłem wracać do kraju i choćby mi przyszło, czego nie daj Boże, wracać o żebranym chlebie, powrócę — zakończył twardo.
— Obyście tego nie żałowali! Ja ostrzegam! — zwrócił się stary do Merki.
Rozstali się bardzo chłodno. W drodze