Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

każdym kroku, że stracił, co miał, i powrócił, a teraz wyzywa na Polskę, co się zmieści.
— Niby to w Ameryce panuje równość i niema jaśnie panów. Niechno ojciec spróbuje zawrzeć znajomość z jakimś miljarderem — nie dopuszczą nawet do sieni. Kto ma więcej, więcej się też uważa. I tak jest wszędzie.
Cały dzień przepędzili razem, używając święta dowoli. Wreszcie o zmierzchu, kiedy się zabierali do domu, odciągnął go na stronę, nalewał wódkę i jął oplątywać po swojemu.
— Michał, miałbym dla ciebie business jeszcze niebywały! Zbiera się nowa kompanja naftowa. Można bardzo tanio kupić tereny. Nafta pod wierzchem, tylko zbierać i wywozić. I do tego polska spółka, uczciwa, ksiądz ją zakłada. Za parę miesięcy będziesz miał majątek. Radzę ci, jak synowi.
Michał uśmiechnął się tak drwiąco, że stary zaczął z innej beczki.