Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 277 —

pie zajrzy — nie probuj się wypsnąć, nie twoja moc — bo wszystko jest w Boskiem ręku...
— „Juści, kto tam wymiarkuje, kiej Jezus rzeknie: „Do tela twoje — od tela moje, człowieku“.
— „Tak to, tak! Górą, kiej to błyskanie, lecą Boskie przykazy, a nikt, żeby ksiądz, żeby najmądrzejszy ich nie przejrzy przódzi, aż padną na naród ziarnem dojrzałem!
— „A ty, człowieku, masz tylko jedno wiedzieć — byś swoje robił i żył, jak przykazania święte nakazują, a przed się nie wyglądał... Pan Jezus wszystkim zasługi szykuje i wypłaci rzetelnie, co ino komu przypadnie...
— „Tem ci polski naród stojał — to i tak ma być aż po wiek wieków Amen!
— „A cierpliwością i bramy piekielne przemoże“.
Tak sobie pogwarzali, gęsto przepijając, a każdy wypowiadał, co miał na sercu i co mu dawno ością stało w grdyce! A najwięcej i najgłośniej gadał Jambroży, juści, że go niewiela słuchali, bo kużden mówił i swojego chciał dowieść, mało bacząc na drugich... W izbie wrzało już i kotłowało się coraz bardziej, gdy Ewka z Jagustynką weszły, niosąc przed sobą z wielką paradą przystrojoną warząchew. — Muzykant, który szedł za niemi, przygrywał na skrzypcach, a one śpiewały:

Da powoli, powoli —
Da od stołów wstawajcie!
Po trzy grosze za potrawę,
Po dziesiątku za przyprawę —
Da kuchareczkom dajcie!