Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/099

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    — 89 —

    — I nie zmądrzałeś nic z tego, że się zadajesz z kowalem.
    — La ojca to ino ten mądry, co chocia z półwłóczek ma abo i ogonów krowich z mendel.
    — Zawrzyj gębę, pókim dobry! A to ino okazji szuka, żeby się kłyśnić! Chleb cię to rozpiera widzę... mój chleb...
    — Ością mi on już stoi w grdyce, ością...
    — Szukaj se lepszego, na Hanczynych trzech morgach będziesz jadł bułki.
    — Będę żarł ziemniaki, ale mi ich niktój nie wymówi.
    — Nie wymawiam ci i ja...
    — Ino kto drugi?... Haruj jak ten wół, jeszcze ci słowa dobrego nie dadzą...
    — We świecie jest lekciej, nie trza robić, a dadzą wszystko...
    — Pewnie, że jest lepiej.
    — To se idź i posmakuj.
    — Z gołemi rękami nie pójdę.
    — Kijek ci dam, cobyś się miał czem od piesków oganiać.
    — Ociec! — wrzasnął Antek, zrywając się z ławki, ale opadł zaraz, bo Hanka ujęła go wpół, a stary popatrzył groźnie, przeżegnał się, jako że już było po obiedzie i, odchodząc do izby, rzekł twardo:
    — Na wycug do ciebie nie pójdę, nie!
    Porozchodzili się zaraz, ino Antek ostał na ganku i medytował, a Kuba wyprowadził konie na koniczysko za stodoły, uwalił się pod brogiem, aby się przespać,