Strona:Władysław Stanisław Reymont-Chłopi Tom I.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 43 —

Zdjąwszy kapelusz, szedł do izby i mówił pół głosem pacierz.
A że spali już wszyscy, rozzuł się pocichu i zaraz legł spać.
Ale zasnąć nie mógł, to pierzyna go parzyła, że nogi z pod niej wysuwał, to mu po głowie chodziły sprawy różne, a turbacje, a pomyślenia... to mu brzuch ano ciężył srodze, że postękiwał i mruczał.
— Zawżdy mówię, że zsiadłe mleko ino rozpiera brzucha, coby na noc nie dawać...
A potem jął myśleć o Jagnie; jakby to dobrze było, bo i urodna i gospodarna i tyle pola... To znowu przypominał sobie dzieci, to te gadania na Jagnę, że mąciło się w nim wszelakie rozeznanie, i już nie wiedział, co począć, że uniósł się nieco i, jakto było zwyczajnie, chciało mu się do drugiego łóżka zawołać i poradzić.
— Maryś! Żenić się, czy to się nie żenić z Jagną?...
Ale wczas sobie przypomniał, że Maryś już od zwiesny na cmentarzu, a tam se śpi Józka i chrapie, a on jest sierotą, która poradzić się nikogo nie ma, to ino westchnął ciężko, przeżegnał się i jął mówić Zdrowaśki za nieboszczkę i wszytkie dusze w czyścu ostające.





III.


Już świt ubielił dachy i zgrzebną, szarą płachtą przysłonił noc i gwiazdy pobladłe, gdy ruch się uczynił w Borynowem obejściu.