Strona:Władysław St. Reymont - Z ziemi polskiej i włoskiej.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 62 —

— Tę górę to św. Magdalena swojemi ręcami naniesła, kużden kamuszczek miała w ręcach, to ony pomocne są na bolenie zębów.
— To, bracie, tak było — mówi brat jakiś, gdyśmy już zeszli z góry — stare ludzie powiadały, ze trzydzieści roków, kiej to słyszałem, że się to zrobiło, jak św. Piotr z Panem Jezusem chodzili po ziemi i uwagę robili, jak się ludzie gospodarzą po świecie.
— Byłoż tak, bracie? — pytam, udając zdziwienie.
— Nie miało być?.. Toż w książkach stoi, a i ludzie opowiadają rzetelne... którego to roku, juści, że akuratnie nie powiem, jeno już tak, jak jest teraz, ludzie były złe i dobre, i różne. Powiem tak, jak słyszałem. Kupił św. Pietr wózik i kunia, bo się Panu Jezusowi święte nóżki docna ściepały i chodzić nie mógł. Siedli se i jadą. Pan Jezus, jako gospodarz ztyłu, a św. Pietr na przedzie. Jechali tą drogą, co i my teraz, a pioski były po sękle, kuń się zgrzał, a wóz że to niekuty, skrzyp — skrzyp! Pan Jezus paciorka mówić nie mógł, bo co staje to: skrzyp! — skrzyp. Więc rzeknie: — „Obaczno, Pietrze, co tak piszczy...“ — Św. Pietrowi, że się spać z tej gorącości chciało, to ino kunia batem i odpowie: — „To kamyszczki ano pod kołami“ — a przepomniał wozu nasmarować. Panu Jezusowi się sprzykrzyło. — „Stań i zleź“ — mówi. — Św. Pietr kunia zatrzymał i zlazł. „Weźmij siekirę i chodź!..“ Poszli w las, Pan Jezus znalazł suszkę i powiada: „Tnij!..“ Św. Pietr ściął drzewo. Wytopili smoły, nasmarowali osie i pojechali. Jadą, jadą, aż tu spotykają kobietę zmizerowaną ostatnio, co lamentuje