Strona:Władysław St. Reymont - Pisma IX - Nowele.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 104 —

— To małpa Zmarźlak spił się jak świnia, i nie poddawał...

„Jowiszu, przed twój tron idziemy wieńce pleść“.
„I tobie cześć — I tobie“
„Jowiszu i t. d.“

To dyrektor wchodził z piosenką na ustach.
— Jak się macie, robaczki! — zawołał do kobiet. — No, panowie, zaczynamy próbę.
— Czas jużby było — czekamy...
— Widzisz, Ofeljo, cudną karambolową partję graliśmy z sędzią. Znasz go, ten, co tak po uszy zakochany w tobie — i właśnie mówił mi...
— Wszystko mi jedno, co mówił. Nie potrzebuję gołych „fatygantów“.
— Przecież to faco pierzasty! — wtrącił ktoś zboku.
— I! — ma tyle... — i pokazała figę.
— Pani bo jesteś zawsze doskonale informowaną...
— Kota w worku się nie kupuje, to żaden interes — zawołał Wstawka.
— Franek! Franek! scenę ustawić do pierwszego aktu.
— Niema go; przeprowadzać się poszedł.
— Gdzie?
— Do Simonki.
— A! — no, mniejsza. Panowie, pomóżcie mi ustawimy sami.
— Zaczynać, zaczynać. Gdzie Mazepa?