Strona:Władysław Sebyła - Koncert egotyczny.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
8

Wali się noc sinym kamieniem
na rozdeptane strzechy chat.
Skroś pomroczniałych wód przestrzenie
świsnął świetlisty bat.

Zaludnić czem? jakiemi snami
bezsennej pustki mus?
za dymiącemi zagonami
widma samotnych brzóz.

Północny wiatr gwiazdy kołysze,
wstęgi fałszywych dróg
płyną przez mrok — i ryczy ciszą
jakiś ogromny bóg.

Nienasycona wokół czarność
wezbranych nocnych wód.
Chroń się! uciekaj! ja cię przygarnę
lękiem wszechmocnych ud.