Strona:Władysław Orkan - Drogą czwartaków od Ostrowca na Litwę.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

coś, podają dalej radośnie. Madziarzy: trudno ich zrozumieć. Niekiedy zrywa się łączny okrzyk: »Eljen« który echo po lesie roznosi. Z dalszych partyi lasu dolatuią też huczne okrzyki. Jakąś dobrą nowinę dostali — myślę, naspieszając.
Gdy wjeżdżam do Wólki Krasienińskiej, gdzie stała Komenda Legionów, zaraz na wstępie wita mię ruch niezwyczajny. Orkiestra gra — ludzie się kupią przed kwaterą sztabu — na chatach chorągiewki biało-czerwone. Nastrój święta.
— Cóż to za uroczystość? — pytam napotkanego znajomego oficera sztabu.
— Jakto? Nie wiesz?... Warszawa wzięta!