Strona:Władysław Mickiewicz - Emigracya Polska 1860—1890.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

okazywać, przy osobistej życzliwości cha Polaków, obawy obrażenia ich ciemiężców. Jak najgorzej otoczony, coraz bardziej sprzeniewierzał się tradycyi napoleońskiej i ulegał wpływom orleanizmu. Rozwiązłych obyczajów, tracił stopniowo energię moralną wśród wiru dworskich zabaw. Cesarz wysoko poważał księcia Adama Czartoryskiego, z nim tylko chciał traktować o sprawie polskiej, pewny, że książę zbyt daleko nie zapędzi się i nawet powstrzyma swoich rodaków. Względy okazywane w Tuileriach niektórym członkom arystokracyi polskiej, wzmianki o Polsce Cesarza lub Cesarzowej, śmiałe ujęcie się za krajem na balu dworskim rodaczki dobrze widzianej przez panujących, żywo zajmowały umysły; pocieszające wiadomostki obiegały salony emigracyjne i w braku poważniejszych wskazówek, przesadną przypisywano im wagę.
Po doznanych zawodach, Polska posądziła Napoleona III o złą wiarę i to nie słusznie. Nigdy formalnie zbrojnego poparcia jej nie obiecał. Jeżeli przez czas jakiś zachęcał do przedłużenia walki, to dlatego, że sam spodziewał się, iż ta zwłoka pozwoli dyplomacyi jego coś wskórać dla Polski; złudzenia te podzielał Czartoryski, rząd narodowy i większa część wychodźtwa. Ile razy ludzie nie czują się zdolni do wielkich przedsięwzięć, to chwytają się sposobików i fortelów, wmawiając w siebie, że temi wybiegami osiągną bez narażenia własnej osoby ten sam skutek co bohaterskimi czynami.
Chociaż wychodźtwo narzekało na niedostateczność udzielonej mu zapomogi, trzeba przyznać, że żaden rząd tyle Polakom nie świadczył. Cesarstwo, oprócz że hojniejsze, było też sympatyczniejsze emigracyi od poprzednich rządów z powodu źle utajonej nienawi-