Strona:Władysław Matlakowski - Wspomnienia z Zakopanego.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ta szadź: to nie igiełki, lecz najdrobniejsze krupeczki, jak krupki pszenne, jak sól zgrupiała, a każda gałązka, źdźbło, trawka, igła smreka lub modrzewia, niesie grzybek prostopadle ustawionych kryształów, i to tylko z jednej strony, od strony południa. Czuby drzew są najbielsze, najlotniejsze, spodem przebijają ciemne żebra i szkielety konarów i gałęzi.





21 listopada.

Dolina pod kopułą grubej chmury, która brzegami otula wszystkie góry dookoła. Mimo tego nie ciemno wcale, owszem, dość jasno; chwilami jakąś szczerbą przesiąka światło i leje strumień jasności na jakąś polanę, na cząstkę lasu, a w tej jaśni olśniewająco zabłysną sylwetki siwych, mlecznych drzewek oszadziałych — i znowu zachodzą w jednolitą szarość. Czasem zajaśnieje jakiś wąwóz, jakiś stok porosły buczyną, a wtedy tem czarniej odcinają się smrekowe regle. W dolinie szadź, lecz tylko na drzewach