Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 91 —

na jaki się tylko zdobyć. mogła jego fizyonomia.
— Pan oficer będzie łaskaw darować — rzekł Szachin, awansując dla pochlebstwa wachmistrza — żem zabawę przerwał, ale chciałbym pomówić w pewnym interesie na osobności....
— Nie znam was, ale to nic nie szkodzi — odparł wachmistrz ujęty trochę tytułem oficerskim — mówcie, czego chcecie, a prędko, bo czekają na mnie....
— Możeby pan oficer usiadł, a ręczę, że nie będzie żałował....
Porwisz popatrzał na Szachina, potem rzucił spojrzenie bardzo znaczące na stół, jakby chciał uroczyście sprawdzić, że był próżny.
— Hm... hm... — począł krząkać — zostawiłem tam kamratów przy winie... a tu... hm... tak wieczorem ja nigdy na sucho nie rozmawiam...
— Bardzo dobry zwyczaj bardzo dobry i bardzo zdrowy — podchwycił domyślny Szachin — a jakiego oficer pozwoli: pontaku, szczecińskiego, francuzkiego? może krambambuli albo kanarsektu? a może starego węgrzyna?....