Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 50 —

wa postać Szachina zaciekawiła niepomału, śledził go bacznie.
Nagle oczy handlarza dusz strzeliły żywszym blaskiem, rozświeciły się widocznym wyrazem dziwnego zadowolenia...
Młody nasz oficer, który uważnie przyglądał się Szachinowi, był teraz świadkiem niemej, tajemniczej, ale mimo to bardzo wymownej sceny.
Między pracującymi hajdamakami znajdował się jeden, który postacią swą całą odbijał od towarzyszy niedoli i mimowoli zwracał na siebie oko.
Był to człowiek wprawdzie nie wysoki ale herkulicznie zbudowany. Ubrany był w najnędzniejszą, w łachmany poszarpaną płótniankę, a pod nią rysowały się jego muskularne, jakby z żelaza kute kształty, które kazały wnosić o olbrzymiej sile...
Na nieproporcyonalnie szerokich barkach osadzona była duża, niekształtna głowa, okryta gęstym, siwiejącym nieco włosem, bezładnym i pokłębionym. Z pośrodka tych kędziorów i strzępów wydobywał się długi kosmyk włosów, ro-