Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 48 —

istotnie; możebym mu pomógł, możebym go wyprosił od pana komendanta.
— Jeżeli o to ci tylko chodzi, nic nie mam przeciw temu — rzekł Fogelwander — właśnie o tej porze znajdziesz ich przy robocie na szańcach karmelickich, idź tam a obaczysz.
— Ja tam już byłem, ale mnie dragoni puścić nie chcą. Mogą mnie wziąć za szpiega konfederackiego, na co mi tego! teraz tak niespokojne czasy.
— Mam na szczęście obowiązek służby na tem miejscu i idę tam zaraz, możesz pójść ze mną.
Rzekłszy to oficer przypiął szpadę, wziął kapelusz, i skinąwszy na żyda, wyszedł z nim razem z domu.
Szańce i mury, które opasywały dzisiejszy klasztor karmelicki, należały do najważniejszych punktów fortyfikacyjnych Lwowa. Uważane były poniekąd za klucz do twierdzy. Wódz szwedzki Steinbock tamtędy dostał się do wnętrza Lwowa, a konfederaci barscy także z tej strony przypuszczali szturm do miasta, który jednakże, jak wiadomo, komen-