Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 41 —

Fogelwander cofnął się ze zdumieniem. Zagadkowe słowa, któremi dotąd Szachin krążył około celu, jak ptak drapieżny około swej ofiary, stanęły przed nim w całej swej obrzydłej, zrozumiałej nagości....
Wiedział teraz, kto jest jego gość nieproszony.
Był to „handlarz dusz.“
Takie postacie, tacy handlarze dusz, jak Szachin, nie są bynajmniej utworem powieściopisarskiej wyobraźni.
Istniały one rzeczywiście w owym czasie, chodziły po świecie, wykonywały bezkarnie swe ohydne rzemiosło.
Mianowicie spotykały się takie figury często właśnie w chwili, kiedy rozpoczynamy nasze opowiadanie, w pierwszym czasie po stłumieniu humańskiego buntu.... Ogromna ilość pochwytanego chłopstwa, którego śmiercią wytracić nie było podobna, a które oddane zostało na samowolę małych komendantów, a czasem prostych żołnierzy, wywoływała ten okropny, nikczemny handel...
Zdarzyły się wypadki, że agenci tureccy kupowali pojmanych opryszków i