Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 34 —

lem; wrócić napowrót do Francyi i ratować się dawnemi stosunkami; pojechać do Niemiec i szukać pomocy u szlachty tegoż samego co on nazwiska, o której słyszał, że istnieć, ma jeszcze; przedać patent oficerski i rzucić go raz jeszcze na zielony stolik, próbując, czy szczęście nie osypie go znowu złotem — takie i tym podobne myśli przebiegały przez głowę młodego oficera.
Pogrążony tak w najrozmaitszych myślach, które chaotycznie kłębiły się w głowie, i najdziwaczniejsze widoki otwierały lekkomyślnej imaginacyi — Fogelwander nie uważał nawet, że od kilku minut nie był już sam w pokoju....
Przede drzwiami stała dziwna postać.... Weszła ona cicho, niepostrzeżenie, zdawało się, że wśliznęła się przez szczelinę lub wyrosła z ziemi u progu...
Był to nizki lecz krępy człowiek około lat pięćdziesięciu. Blada twarz jego wydawała się na pierwszy rzut oka całkiem pospolitą i bez wyrazu. — Okryta była rudym, siwiejącym już zarostem i w rysach swych nie miała nic takiego,