Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 369 —

w tej chwili dano znak, że pan internuncyusz Chocim opuszcza... W towarzystwie baszy chocimskiego, znakomitszych agów i bejów janczarskich, kichajów w pysznym stroju i kilku oficerów polskich, których, jako świtę, aż do Jass wysłano naprzeciw Lasopolskiemu, wszedł pan internuncyusz na prom turecki.
W tej chwili ryknęły armaty tureckie z murów chocimskich na waletę, a od polskiego brzegu artylerya poczęła bić salwy działowe na cześć powracającego posła; wojsko prezentowało broń. Pan miecznik czekał już na polskim promie, odebrał posła, uczynił komplement sąsiedzki baszy, oddał mu rewers na głowę poselską, i wręczył, jako podarek, bogaty świecznik srebrny.
Basza odwzajemnił komplement, a dar darem odpłacił, dwa pyszne pistolety srebrzyste składając miecznikowi. I znowu zagrzmiały działa po obu stronach, rozległy się salwy muszkietowe, i ozwały się hucznym odgłosem kotły, pałki, brzękacze, bębny, piszczałki, i szałamaje, z których ówczesnym obyczajem składały się kapele wojskowe.