Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 235 —

bić przygotowań. Konfederaci mogą być tu już jutro; co gorsza, mogą być dziś w nocy jeszcze przed murami Lwowa!
Fogelwander pożegnał komendanta i wybiegł jak strzała na miasto.
Na ulicach miasta powstał ruch niezwykły; zewsząd spieszyło wojsko drobnemi oddziałami ustawiając się na rynku przed główną strażą, która się znajdowała naprzeciw pałacu arcybiskupiego. Tu oficerowie odbywali przegląd, i udawali się ze swojemi komendami na rozmaite punkta fortyfikacyj i szańców, które powierzone zostały ich opiece. Odgłos werbla alarmowego brzmiał po wszystkich ulicach, a mieszkańcy potrwożeni zbierali się gromadkami i przyglądali się tym złowrogim przygotowaniom.
Więcej było hałasu niż wojska; a kto się uważnie przypatrywał przeciągającym oddziałom żołnierzy, nie mógł mieć wielkiej otuchy, aby Lwów zdołał odeprzeć napad trochę tylko silniejszego nieprzyjaciela. Cała załoga lwowska wynosiła mało co więcej nad 500 ludzi, a w liczbie tej tylko dwie chorągwie dragonii królewskiej miały postać porzą-