Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 199 —

was tak złotem obsypię, że ani jeden guzik z munduru nie będzie wyglądał z pod samych czerwieńców, ale wysłuchajcie Trokima....
Trokim wytchnął chwilę i począł mówić dalej:
— Gdzie komu da Bóg szczęście, a mnie dał pokaranie. Z innych kampańczyków, co ze mną razem chodzili, jeden panuje sobie na Wołoszczyźnie, w złocie opływa; drugi w Moskwie kupcem jest bogatym i kramy ma wielkie; trzeci na szlachcica wyszedł — a ja ot... gdziem się dostał... Ale gdybym ja był wolny, gród cały razem z zamkiem i wszystkiemi cerkwiamibym kupił — a złotaby mnie nie brakło.... Jasny rotmistrzu, słysz ty dobrze, i na rozum bierz, co ja tobie powiem.... Zróbcie, jak Trokim poradzi, a obu nam będzie dobrze.... Starczy czerwieńców dla was i dla mnie, a jeno na kobiercu siadać, korzenno jadać, słodko pijać, czeladzi siła, pracy mało, rozkoszy nazbyt.... Ot mi życie!....
Fogelwander uśmiechnął się na ten obraz idealnego życia, jakie się marzyło w wyobraźni opryszka.