wieziony do Brodów bez przyspieszenia śmierci. Przeciw wydawaniu śmiertelnie chorego w ręce Szachina wzdrygało się wszelkie uczucie ludzkości, a handlarzowi dusz chodziło nie o przystawienie zwłok, ale żywej osoby....
Układ stał się tedy niewykonalnym... Jedyny spokojny sposób ocalenia nieszczęśliwej dziewczyny z rąk Szachina stał się niepodobnym... Cóż czynić teraz?.... Zapomnieć o wszystkiem, zrzec się rozwiązania całej intrygi i epilogu całej tak dziwnej i zagadkowej przygody?.... Zamknąć uszy przed echem owego jęku, wzywającego pomocy i ratunku? Wydrzeć z duszy ten cudny obraz tajemniczej postaci niewieściej, która stawała ciągle przed oczyma, otoczona podwójnym, niepokalanym urokiem: piękności i nieszczęścia?....
Nie! To było niepodobna!
— Zginę raczej, a wydrę tę ofiarę ze szpon Szachina! — zawołał z namiętnem postanowieniem Fogelwander. — Życie moje spaczone, próżne i nudne... Przyszłości przed sobą nie widzę, dla którejbym miał być ostrożny w obec
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/166
Ta strona została przepisana.
— 162 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/2/29/W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski_-_Skarb_Wata%C5%BCki.djvu/page166-1024px-W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski_-_Skarb_Wata%C5%BCki.djvu.jpg)