Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 152 —

stoku rozmawiali z towarzyszami, którzy z latarką małą w ręku, zatrudnieni byli w głębi fortecznej fossy.
Fogelwander podchwycił następującą rozmowę:
— Wszyscy już? — pytano z góry.
— Podobno nie — odpowiedziano z fossy — jeszcze jeden rzucał się i jęczał.
— Żyje?
— Żyje!
Fogelwander usłyszał w tej chwili znowu jęk przytłumiony.
— Dobij go! — odezwano się z góry.
Oficer w tej chwili przyskoczył do żołnierzy stojących na stoku i zawołał głośno:
— Hola! co się tu dzieje? Nie strzelać więcej!
— Co tu robicie? do kogo strzelacie? — zapytał zaglądając do rowu szańcowego.
Między gwardyakami znajdował się także znany nam przyjaciel Porwisza, ów podoficer, który wprowadził biednego kozaka Kłyszkę pod Rycerskiego Koguta.
— Mości rotmistrzu — odpowiedział