Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 151 —

owdzie tylko dawał się słyszeć samotny krok żołnierza na straży.
Fogelwander doszedł ku tej części szańców, która stanowiła węzeł fortyfikacyjny przy kościele karmelickim, i chciał skręcić ku łyczakowskiemu przedmieściu, gdzie się znajdował lazaret wojskowy, gdy nagle usłyszał strzał jeden, po dłuższej chwili drogi....
Strzały te przerwały głośnym hukiem ciszę przed bramą i rozbijały się kilkakrotnem echem o kościół i o stojący niedaleko cekauz miejski, tak, że trudno było od razu oznaczyć miejsce, na którem padły.
Fogelwander zatrzymał się zaraz po pierwszym strzale, chcąc się przekonać zkąd padł. Drugi strzał zaryentował go zupełnie. Strzelano na wschodniej stronie szańców karmelickich.
Fogelwander pośpieszył w tym kierunku i niebawem ujrzał na stoku szańcowym dwóch żołnierzy, dwóch zaś innych w głębi rowu. Oficer przystąpił szybko do tej grupy.
Byli to żołnierze z pieszej gwardyi koronnej. Ci dwaj, co znajdowali się na