Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żołnierskiej niedoli. Śnił mi się pan oberster mój, graf Koggeritz, jak mnie przed nim schwytanego stawił patrol dragonów; śniły mi się kajdany i krygsrecht i cały straszliwy ów rygor artykułów wojennych... Obudziłem się oblany potem zimnym i przetarłem oczy w sennym lęku — a tu widzę słodki uśmiech mej matki, która siedziała u mego wezgłowia, i już mnie sama budzić chciała, tak się w tym śnie moim szamotałem i tak krzyczałem ustawicznie po niemiecku...
Byłem niespokojny, czy nie wyszlą Prusacy za mną pogoni za granicę, a łatwoby mnie tu byli znaleźli; — ale Andrzej, który podczas gdy spałem, podjechał był z swą komendą umyślnie na zwiady pod granicę, doniósł mi, jako cała chorągiew moja wskutek nagłego rozkazu wczoraj o północy jeszcze na łeb na szyję odmaszerowała w niewiadomym kierunku z owego miasteczka.
Tak się skończyła moja ośmioletnia wojaczka pruska, ale pan graf Koggeritz wyśnił mi się przecież, bo ano, co powiecie? żem się z nim spotkał jeszcze w dziesięć lat później w osobliwszej przygodzie, którą da Bóg, kiedyś wam także opowiem...
Taką to z dziwnego a miłościwego zrządzenia Opatrzności miałem wigilją Anno Domini 1760.