Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
179

mojej interwencji i za mojemi plecami urlop wziąłeś, i o to się panu generałowi przymówić potrafię. Mniejsza już o to, należysz Waćpan teraz tylko nominalnie do mojej chorągwi, i dlatego też wartę Waćpanu zdejmuję i wolność zostawiam.
Rzekłszy to, szybko wyszedłem, bo gniew i żal kontenans mi odebrały.
Zaraz też, przyszedłszy do domu, napisałem list do ojca Aksamickiego do Warszawy, donosząc mu, jako syn jego w towarzystwo nieprzystojne się dostał, a z mojej opieki i wojskowej i braterskiej zarazem się umknął, i jako ja już teraz wszelką odpowiedzialność za dalszą jego konduitę od siebie odsuwam. Nic więcej uczynić nie mogłem, jak tylko takim sposobem salwować własne sumienie.
Minęło tak ze dwa tygodnie, a przez ten czas nic ani o Aksamickim, ani o czarnym kawalerze nie słyszałem, umyślnie nawet wieści o nich unikając. Naraz powiada mi Zawejda, że Aksamickiego wielki spotkał smutek, albowiem narzeczona jego, córka ormiańskiego kupca Wartanowicza, o której już na początku tej powieści wspominałem, a dla której Aksamicki tak rad Warszawę opuścił, bardzo ciężko na gorączkę zaniemogła, tak że już prawie żadnych speransów życia niema. Ojciec, któremu była jedynaczką, najsławniejszych lekarzy sprowadzał, a chirurg pana wojewody kijowskiego z Krystynopola, Styrneus, który wielkiej famy zażywał, przez cały czas choroby ani na krok od łoża biednej dzieweczki się nie oddalił.
Wiedziałem dobrze, że Aksamicki najgorętszym