Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Najbliższe jutro zasłania inne wszystko, każdy dzień głodny pogłębia gnuśną mogiłę, w którą się zapada duch człowieka.
Biada światom, gdy się heloty budzą. Wszystkie wszakże rewolucye, jak dotąd, nie przyniosły wolności upragnionej.
Mocarz mocarzy, ciołek złoty, z wszystkich prób ogniowych wychodzi cało, co gorzej — zwycięsko.

(D. Ph.)

Polityka ma za podłoże potrzeby organiczne, zwierzęce: zdobyć możliwie najwyższą sumę dobrobytu przy najmniejszych wysiłkach. Oto cały człowiek. Tak górnych szczytów nie posiądzie jednostka samowtór z marzeniem, twierdzę się bierze gromadą, stadem, naporem. Społeczność jest przeto stara, jako ród ludzki.

(D. Ph.)

Wszelki wynalazek, zaczem służy ludzkości, służy niewoli. Lud, który odkrył metalurgię będzie bił i gnębił ludy, które jej jeszcze nie znają. Wiecznego mordu wzbrania prawo znużenia. Zawieramy więc pokój w imię człowieczeństwa. W państwach, dotkniętych cywilizacyą, dzieje się jak w Ezopowej bajce: lew zawiera z sąsiedniemi zwierzętami traktaty pokojowe dla spokojnego podziału zdobyczy. Trzy części zabiera na zasadzie ugody, czwartą przytrzymuje pazurem, grożąc każdemu ktoby ją ruszył, ukręceniem łba... Pars leonina czy canina, odpowiednio do za-