Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

może... Być może stolica Piotrowa, zbudowaną została na głowach, ściętych w noc św. Bartłomieja... Być może wszelki mord i grzech, i nikczemność tyranom papieskim przysporzyły blasku i — nieomylności?

(D. Ph.)

== Chcecie naśladować Chrystusa? Idźcie na męki. Ale sami, bez towarzyszy. Tak przystało żarliwym naśladowcom. Czemużto dotąd z niepojętą koniecznością działo się wręcz przeciwnie: czyżby rola sędziów i katów nęciła was względnem... bezpieczeństwem?
Gdzież są obiecani w przypowieściach ojcowie synów marnotrawnych, robotnicy wynagradzani za jedną godzinę dnia — jak za dzień cały, miłosierni samarytanie i im podobni?
Trwoniciele ducha, — pytam: gdzie Chrystus wzbraniający łotrowi — miecza?
Milczą. Na to niema odpowiedzi. To była — legenda...
Oczywiście chrześcijaństwo jest tem przedewszystkiem szczęśliwe, że wyklucza wszelką odpowiedzialność za słowa... No... i za czyny... Na ten przykład — (znowu!) — Noc św. Bartłomieja czyli stukrotne umęczenie i zabicie Chrystusa.

(D. Ph.)

== Dysputa człowieka konającego z barbarzyńcą.
Gość (do konającego):
„Puchu marny! Trupie! Do cię gadam. Podpisz