Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tych, myślą przenieść się w odlegle czasy Odyssei, oglądać szeregi małych greckich żaglowców... co za rozkosz!
Mina wiedziała wprawdzie, że przechadzka w tej okolicy po północy nie była bezpieczną. Widziała w pobliskich zaułkach gromady kobiet razem z murzynami, majtkami lewantyńskimi, marokańczykami, hindusami i całą zgrają włóczęgów, zgromadzonych tutaj ze wszystkich krańców świata. Ale uczucie strachu było jej obcem. A przytem, czyż nie była wspartą na ramieniu człowieka najsilniejszego na świecie?
Jej włosy jasne jak zorza, jej chód majestatyczny, zapach perfum, od niej bijący, i blask djamentu, połyskującego na obnażonej ręce, zwróciły uwagę czterech krępych i silnych drabów o podejrzanych minach. Zatrzymali się za nią, naradzając się ze sobą ochrypłemi głosami. Gould miał zaledwie czas obrócić się na miejscu, aby stawić czoło napastnikom, którzy runęli nań z pięściami.
Mina postała nieruchomą w odległości kilku kroków, przypatrując się przebiegowi walki. Będąc zupełnie spokojną o jej wynik ostateczny, była bardziej zaciekawiona niż przerażona napadem. Z góry rozkoszowała się myślą zupełnej porażki napastników.
Biedny „król“ jednak, pomimo dzielnej, choć nieco teatralnej obrony, został rzucony o ziemię. Trzech drabów okładało go pięściami, czwarty zaś, widząc, iż Mina o ucieczce nie myśli, niepewnym krokiem skierował się ku niej.
Mimo swych dziwactw, Mina zachowała w znacznej części zmysł swego ojca. Wiedziała, iż są pewne rzeczy, o których przewidujący podróżny zapominać nigdy nie powinien. W jej ręku błysnął nagle wydobyty niewiadomo skąd dziewięciostrzałowy rewolwer. Huknął strzał, i człowiek cofnął się z przekleństwem, trzymając się ręką za pierś. Mina strzeliła powtórnie i jeden z ludzi, obijających Lionela, za-