Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
IV.

Po ślubie mistress Gould uważała się za najszczęśliwszą z kobiet: Przyjaciółki jej oburzały się wprawdzie i w salonach opowiadano sobie niestworzone dziwy o jej dziwacznym wyborze, ale był to tylko jeden powód więcej, aby z tego wyboru być dumną.
— Zazdroszczą mi poprostu — mówiła sobie. Każda z nich byłaby zachwycona, gdyby mogła mi ukraść mego „Króla prerji“.
Nie mniej szczęśliwym czuł się Gould. Wprawdzie miljony żony nie odgrywały żadnej roli, zarabiał bowiem sam tysiące dolarów tygodniowo, ale dumny był z tego, iż on, aktor, stał się mężem jedynaczki tego Cravena, którego za życia nazywano „Królem naftowym”. Do tego uczucia dołączało się upojenie zmysłów. Widok koleżanek — aktorek stał mu się wstrętny.
Jednym z warunków sztuki kinematograficznej w Ameryce, niewiedzieć przez kogo wymyślonym, było dobieranie mężczyzn wysokich a kobiet lilipucich. Lionel, który podziwiał tylko kobiety równego z nim wzrostu, musiał występować na scenie filmowej zawsze z kobietami, które mógł schować do kieszeni. I jakież były przytem śmieszne: upudrowane na biało jak klowny, przylepiały do powiek wąskie paski włosów, mające udawać długie rzęsy, a kiedy przychodziły epizody wzruszające, kładły na policzki krople gliceryny, mające udawać łzy... jakże inną od nich była jego żonka! — Nie miał potrzeby schylać się, aby ją pocałować. I jak piękną była przytem. Smukła, silna, świeża, miała kształty pełne i twarde! mięśnie, z których zdawała się wydzielać rozkoszna woń lasów, budzących się pod tchnieniem wiosny. Och, cudowna kobieta!