Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A kiedy zobaczył, że i ta zniewaga uszła mu bezkarnie, znęcał się nad nim poprostu od rana do wieczora.
Sponiewierany Morales znosił wszystko, myśląc z zazdrością: „Ba! jemu wszystko wolno! amulet go broni!”
Od czasu zdobycia talizmanu Jaramillo stał się postrachem ludzi. W pewnej wiejskiej szynkowni wdał się w bójkę z pięcioma paragwajczykami, i chociaż ludzie ci bili się dzielnie, wyszedł z walki zwycięsko, bez najmniejszego zadraśnięcia. Codziennie również kąpał się w rzece, jakkolwiek żaden z robotników „hervalu” się na to nie odważał z obawy przed „dziadkiem”.
„Dziadkiem” tym był olbrzymi krokodyl,[1] postrach ludności nadbrzeżnej od ujścia rzeki do Laplaty aż do dalekich jej źródeł w górach Brazylijskich. Ile lat mógł mieć ten potwór? znawcy oceniali wiek jego na conajmniej lat czterysta! Być może, iż zamłodu widział on jeszcze posuwające się od morza okręty białych conquistadorów o czworokątnych żaglach, na których były wymalowane lwy i zamki obronne...
— Patrzcie! Dziadek! — mówili robotnicy herbaciarni, pokazując sobie olbrzymie cielsko potwora, zagrzebane w błocie pobliskiej wysepki, które swoją zielonkawą barwą i mnóstwem przyczepionych pomiędzy łuskami wodorostów, przypominało raczej nawpół zamulony pień drzewny, aniżeli żywą istotę.

Ponieważ po ostatniej rewolucji w Paragwaju istniała wielka obfitość mauzerów, strzelano do potwornego jaszczurka: kule odrywały tu i owdzie łuski pancerza, olbrzym jednak zaledwie się otrząsał, jakby pod wrażeniem łaskotek. Skoro jednak strzelcy, chcąc

  1. W Paranie istnieją dwa gatunki krokodyli — drobne aligatory żakaré mirim nie przerastające metrowej długości, i wielkie krokodyle żakaré guassú (p. tł.)