Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w przystani gasnąć zaczynały, Jaramillo, czując się całkowicie bezpiecznym, odezwał się nagle:
„Skończonym idjotą był ten, który miał pomysł uderzenia na koszary o północy! Przecież to szaleństwo myśleć, że się kogoś zaskoczy w czasie, kiedy wszyscy są na nogach i używają nocnego chłodu. Rzecz taka może się udać gdzieś w krajach zimnych, u barbarzyńskich „gringes“[1] ale nigdy u nas...
Słuchacze kiwali potakująco głowami. „Toć jasnem jest, że podczas południowej siesty mogliby przejść przez cale miasto nie widziani przez nikogo, zdobyć koszary w oka mgnieniu i wyrżnąć do nogi smacznie chrapiących policjantów. Ale robić rewolucję w nocy w kraju takim, jak nasz — to czyste szaleństwo. Dość przecie zobaczyć co się dzieje w puszczy.“
Słuchacze, również dzieci puszczy, rozumieli to doskonale.
— „Kiedy w południe upał doskwiera niemiłosiernie, puszcza zdaje się być zupełnie martwą. Liść nie drgnie, ptak się nie odezwie, robak żaden nie wysunie z nory. Dopiero pod wieczór odzywa się życie: brzęczą owady, ptaki prostują skrzydła, dziki zwierz leniwie się przeciąga... Gdy noc zapadnie — dopieroż puszcza wre życiem: jaguar pożera jelenia, trwożliwy zwierz leśny czujnie wsłuchuje się w szmer najlżejszy, zdradzający bliskość wroga; życie w puszczy z całym korowodem przygód i tragedji życiowych budzi się dopiero z nastaniem wieczornego chłodu.“
Morales podziwiał głęboką mądrość swego przyjaciela. Toć wiadomo było, iż ojciec jego był słynnym czarownikiem, a syn niejednej tajemnicy od niego się nauczył. Obraz nocnego życia w puszczy stanął mu żywo przed oczyma.

Chwilami to bujne życie nocne zamierało nagle,

  1. pogardliwa nazwa Europejczyków (p. tł.)