Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po kilku dniach przestano mówić o nieboszczyku.
Wypadki polityczne odwróciły uwagę narodu w innym kierunku. Generałowie, kandydujący o prezydenturę, widząc iż drogą legalną nic osiągnąć nie potrafią, podnieśli rokosz. Wielu ludzi, należących do obozu rządowego, uznało za właściwe przejść na stronę powstańców — aby raz jeszcze zastosować się do krajowych zwyczajów. Prezydent Carranza został zamordowany. Co do mnie, nie czekając dłużej, umknąłem corychlej do Stanów Zjednoczonych. Skoro burza się uciszy, będę miał zawsze czas powrócić i oddać się na usługi nowych panów kraju.
Castillejo został aresztowany — dotychczas siedzi w więzieniu. Zacni generałowie, jego współtowarzysze, wytoczyli mu mnóstwo procesów politycznych, a co gorsza, zaczynają go już oskarżać o zamordowanie inżyniera Taboady.
Nikt już dzisiaj nie wierzy w wypadek samochodowy. Kilka osób miało z okien swojego mieszkania widzieć przebieg tego „wypadku”. Być może, iż znalazł się jeden tylko świadek rzeczywisty, — inni chcieli w ten sposób przypochlebić się zwycięscom. Ulice są tak puste wieczorami, a za każdą spuszczoną roletą są zapewne oczy, które jednak widzą to tylko, co się może przydać. Języki zaś rozwiązują się dopiero w odpowiedniej chwili.
Sądzicie może, że mógłbym tam powrócić bez obawy? W istocie, nie popełniłem nic zdrożnego i drżę jeszcze na wspomnienie przerażenia, jakiego mię nabawił przeklęty generał. Ale mimo wszystko możecie być pewni, że do Meksyku nie wrócę. Zbyt dobrze znam moich dawnych przyjaciół. Castillejo jest meksykaninem tak samo jak jego oskarżyciele, ja zaś — tylko cudzoziemcem, podłym hiszpanem — bardzo łatwo będzie im się porozumieć i ogłosić, że samochód prowadził — Maltrana!
Widzę, że cieszy was, iż nowy rząd okazuje