Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cież wcielonem kłamstwem. Nie wiedział nawet, jak się naprawdę nazywała i jaka była jej przeszłość?...
— Ruszaj stąd! — rzekł z groźbą w głosie. — Zostaw mnie w spokoju!
Widząc, że go nie chce posłuchać, wyciągnął do niej mocne ręce siłacza. Gotów ją był chwycić i wynieść ze statku jak niepotrzebny ciężar... Ale mu się zrobiło wstyd. Nie był w stanie pomyśleć bez smutku o uniesieniu swem wówczas, w Barcelonie. Nie będzie przecież wzorem zawodowych sutenerów, umiejących się pastwić nad kochankami, maltretować jej za każdem spotkaniem.
Gdy więc Freya, nie myśląc odchodzić, padła w przygnębieniu na kanapę, on sam, chcąc przeciąć rozmowę, uciekł z salonu.
Wbiegł do kajuty swej i gwałtownie zatrzasnął drzwi za sobą. Freya porwała się, chcąc biec za nim, ale już było zapóźno: Ulises zasunął zasuwkę.
Freya w rozpaczy pięściami zaczęła bić w drzwi aż do bólu.
— Ulisesie, otwórz!... Posłuchaj!..
Krzyk jednak na nic się nie przydał. Wreszcie wybuchła płaczem. Czuła się słaba i bezbronna jak opuszczone dziecko; siła woli ją opuściła; zdawało się, że już zdolna jest chyba tylko do płaczu, wyrzekań i skarg.
Przesuwała rękoma po drzwiach, macając wypukłości i gładkie powierzchnię, jakgdyby w przypuszczeniu, że znajdzie szczelinę, przez którą zdołałaby się przecisnąć poza zaporę, do człowieka, który się tam ukrył przed nią.
Instynktownie niemal uklękła i przywarła ustami do dziurki od klucza.
— Panie mój! — błagała jak żebraczka. — Otwórz... Nie opuszczaj mnie! Pomyśl, że jeśli się nademną nie ulitujesz, to mnie śmierć czeka!
Ferragut posłyszał i, chcąc uciec przed temi skargami, cofnął się aż w głąb kajuty. Następnie,