całe fontanny nieczystości, liczne złorzeczenia wśród gwałtownych wybuchów szyderczego śmiechu znajdujących się w sąsiedztwie handlarek, solidaryzujących się instynktownie w zelżeniu grymaśnych kupujących.
Okazała babcia Picores o kosmatej, pomarszczonej twarzy i figurze przypominającej starego wieloryba, poruszała się nieustannie w olbrzymim fotelu pragnąc, by jaknajwięcej ciepła przeszło do jej ciała z postawionego u jej nóg ogrzewacza. Był to zbytek konieczny, gdyż wilgoć przenikała ją aż do kości. Fjoletowe jej ręce nie odpoczywały ani na chwilę. Musiało ją męczyć ustawiczne swędzenie pomarszczonej ze starości skóry, gdyż grube jej palce podrapawszy pod pachami przenosiły się pod chustkę, by się tam zanurzyć w rozczochranych siwych zaroślach głowy, aż się trząsł od owych ruchów gwałtownych brzuch cały obwisły jak gruby fartuch, poczem wreszcie podnosząc bezwstydnie spódnicę przedostawały się do grubych łydek a nawet i wyżej.
Oddawna miała swych stałych klijentów, którzy się przyczyniali do zjednywania nowych bez żadnego wysiłku z jej strony. Mimo wszystko doznawała jednak iście szatańskiej radości, ilekroć nadarzyła się jej okazja zwymyślania w najobrzydliwszy sposób targujące się panie towarzyszące przy zakupach swoim służącym.
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/40
Wygląd
Ta strona została przepisana.