Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nił podobnie. Niestety, wolał być rybakiem. Wuj Mariano był jednak ciekaw, czego potrzebuje siostrzeniec dla urzeczywistnienia swego przedsięwzięcia. Może mówić bez najmniejszej obawy. W wuju ma drugiego ojca, który gotów jest mu dopomóc. Gdyby chodziło o sprawę rybaczą, nicby od niego nie dostał, nienawidzi bowiem tego wstrętnego zajęcia, które dając ludziom marne utrzymanie skraca im życie. Ponieważ jednak siostrzeniec ma inne zamiary, może żądać wszystkiego. Nie może mu w niczem odmówić, gdyż go samego podnieca myśl o tajemnych ładunkach.
Proboszcz zaczął jąkać nieśmiało w obawie, że prosi zbyt wiele. Wuj nie czekał jednak aż skończy.
Ponieważ posiadał już barkę, należało pomyśleć o innych rzeczach. Wuj tem wszystkiem się zajmie. Napisze do swych przyjaciół, właścicieli składu w Algierze, aby na jego rachunek wydali siostrzeńcowi wspaniały towar. Skoro zaś siostrzeniec potrafi sprytnie przewieźć ładunek, wtedy na miejscu już pomoże mu sprzedać.
— Bardzo jestem wdzięczny wujowi, — wybąkał Proboszcz ze łzami w oczach. — Wuj taki dobry!
Ha, co tam dobry! Coś musi przecież czynić dla swojej rodziny, chociażby zresztą ze