Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czuwać roślinność nieznaną, morza burzliwe, brzegi na tle złocących się chmur i gorejącego nieba. Kobiety, odczytując kilkakrotnie list o czterech stronach, przenosiły się w marzeniu ku tym obcym krajom i oglądały murzynów w Havanie, Chińczyków na Filipinach, albo też liczne miasta nowoczesne w Ameryce Południowej.
Dzielny chłopak! Będzie też miał co opowiadać gdy wróci! Może to i dobrze, że wstąpił do marynarki wojennej, prędzej się ustatkuje. Mając jednak słabość dla młodszego swego syna, Tona z oburzeniem myślała o tem, że dzielny ten chłopak musiał się poddać surowej dyscyplinie okrętowej, gdy tymczasem Proboszcz, którego uważała za niezdarę, zdołał osiągnąć już powodzenie w życiu i zdobyć sobie poważanie wśród rzeszy rybaków.
Był prawą ręką właściciela barki. Wuj Mariano, do którego zazwyczaj udawała się Tona w kłopotach, nie miał przed nim żadnych tajemnic. Zarabiał dobrze, tembardziej więc matka go przeklinała skoro jej nic nie przynosił i tylko na chwilę dla przyzwoitości wpadał pod daszek traktjerni.
Ktoś musiał pilnować jego dochodów. Lecz kto? Oczywiście Dolores, ta czarownica przeklęta, która musiała zadać jej synom jakiegoś