Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 2.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ligii — niesie wobec pobożnego tłumu katolickiego Boga. Bezwątpienia Srebrna-Laska będzie się również cieszył, upatrując zwycięstwo religii w tem, że nawet jej wrogowie muszą nieść Boga na swych ramionach; ale on, Gabryel, patrzył na to inaczej; pod wozem eucharystycznym będzie reprezentował zwątpienie i negacyę, utajone wewnątrz kultu wspaniałego jeszcze przez zewnętrzny przepych, ale pozbawionego wiary i przekonania. Czyż nie jestto w pewnej mierze symbolem?
Kiedy Gabryel wszedł do Katedry, nabożeństwo kapituły skończyło się już i zaczynała się msza. Dzieci, zebrane we drzwiach zakrystyi, omawiały ważny wypadek, który mącił uroczystość. Jego Eminencya nie przyszedł na chór i nie będzie brał udziału w procesyi. Mówiono, jakoby prałat był chory; ale personel katedralny uśmiechał się znacząco, przypominając sobie, że chory ten w przeddzień wieczorem odbył spacer aż do ermitażu Nuestra Senora de la Cabeza, co trwało blizko półtorej godziny. Prawdą było, że kardynał nie chciał widzieć kanoników; był na nich wściekły i, nie pokazując się na ich czele podczas uroczystości, pragnął im przez to wyrazić swoją niechęć.
Gabryel przebiegł nawy. Napływ wiernych był znacznie większy, niż zwykle, a jednakże zdawało się, że katedra jest jeszcze pusta, Między chórem i głównym ołtarzem w transepcie klęczało kilka zakonnic w spiczastych, wykrochmalonych kornetach; pilnowały one uczennic, ubranych w czarne sukienki, z czerwonemi lub niebieskiemi wstążkami, stosownie do szkoły, do której uczęszczała.