Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łożył swoje panowanie na planecie. Od tego czasu nie pozostało w nim nic z pierwszego Credo. Sumienie jego było, jak równina, zniszczona przez huragan. Ostatnie wierzenie, które dotychczas ostało się wśród ruin, upadło także w gruzy. Gabryel wyrzekł się Boga, jako próżnego złudzenia, które stanęło między człowiekiem i naturą.
Ale ten świeży wyznawca wiedzy, obarczony zapasem nowych idei, był niezdolny do bezczynnego życia. Czuł potrzebę wierzenia w cośkolwiek, oddania młodzieńczego zapału na obronę jakiejś idei, wyładowania w czynie żarliwego prozelityzmu, który był główną cechą jego temperamentu. Pociągnęła go socyologia rewolucyjna. Początkowo wielki wpływ na jego umysł wywarły śmiałe dzieła Proudhon’a; podboju dokonało kilku „wojujących“ robotników tej samej drukarni, starych żołnierzy komuny, którzy, powróciwszy z wygnania i z galar Numei, wypowiedzieli na nowo rozpaczliwą walkę ustrojowi społecznemu z całą gwałtownością mszczących się za doznane krzywdy. Razem z nimi uczęszczał na zebrania anarchistów, słuchał przemówień Reclusa, ex-księcia Krapotkina; — wskazania przesyłane przez Michała Bakunina były dla niego Ewangielią przyszłości.
Znalazł nową religię i oddał się jej całkowicie, z całą żarliwością neofity. Ale słodycz charakteru i nienawiść, jaką wzbudzał w nim każdy gwałt od czasu trzech lat spędzonych z gerillasami, różniły go bardzo od nowych towarzyszy. Ci marzyli o krwawych hekatombach — przy pomocy dynamitu