Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mocy i poniżenia, wiele razy przedstawiciele religii znajdowali się w obliczu nauki, bojaźń przed odtrąceniem, chęć podobania się, pragnienie pozyskania sympatyi przez pojednawcze rozwiązania, gdzie dogmat znalazłby miejsce w gwałtownym biegu ludzkości, w tym kołowrocie coraz to nowych odkryć. Uczeni księża zapisywali tomy całe, chcąc pogodzić i przystosować księgi Objawienia (gwałcąc je nawet trochę) do wyników wiedzy.
Kościół Hiszpanii, nieruchomy w swym hieratycznym majestacie, bojący się poruszyć jedną fałdą swego płaszcza, by nie strząsnąć pyłu wieków, ten kościół we Francyi działał, pragnął się odmłodzić, zrzucił na stronę tradycyonalne suknie i w rozpacznym wysiłku rozciągał swoje członki, by wdziać nowożytną zbroję nauki, wielką nieprzyjaciółkę dnia wczorajszego i wielką tryumfatorkę dnia dzisiejszego.
W Gabryelu rozpaliła się ta sama gorączka ciekawości, która, jako dziecko, trzymała go całemi godzinami pochylonym w bibliotece seminaryum nad oprawionymi w pargamin księgami. Chciał wdychać tajemniczy zapach tej znienawidzonej nauki, wzbudzającej taki niepokój w sługach Boga. Chciał wiedzieć dlaczego torturowano księgi święte, by wytłomaczyć tworzenie epok geologicznych, na które Bogu wystarczało tylko sześć dni; jakiego niebezpieczeństwa chciano uniknąć, stawiając boskość przed sądem nauki, by zdawała sprawę ze swych czynów, które chciano pogodzić z prawami wiedzy; skąd pochodziła ta bezwiedna bojaźń księży katolickich, która nie pozwalała im jasno i pros-