Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miejsce po nieboszczyku. Miał w dodatku trzy lata ciężkiej służby dla Kościoła na wojnie; kulę, która rozerwała mu nogę. Był prawie męczennikiem chrześcijańskim.
Gabryel emigrował: „nosił epolety, nie mógł więc uznać uzurpatora“. Oświadczył to z arogancyą, nabytą w tej karykaturalnej armii, gdzie bosi oberwańcy z szablami u pasa, posełąjąc rozkazy, nazywali się „panami oficerami“.
Ale prawdziwa przyczyna, która niepozwolila powrócić Gabryelowi do Toledo, była to chęć nieprzeparta oddania się biegowi wypadków, żądza widzenia nowych krajów, poznania nowych obyczajów. Powrót do Katedry równał się — pozostaniu tam do końca życia i zapoznaniu raz na zawsze życia czynu; przytem, zakosztowawszy podczas wojny radości świata, nie miał siły wyrzec się ich tak prędko. Miał jeszcze dosyć czasu na skończenie studyów; kapłaństwo było pewną przystanią, do której zawsze powróci dość wcześnie.
W dodatku umarła jego matka, a jedyne wypadki, które wprowadziły jakąś zmianę w jednostajne życie klasztorne — były małżeństwo ogrodnika i zaręczyny Estabana z Pepą młodą dziewczyną, naturalnie z Claveriasu. Żenienie się z osobą obcą katedrze byłoby przeciwne wszystkim świętym tradycyom rodzinnym.
Przeszło rok przepędził Gabryel na leżach wojskowych emigrantów. Wykształcenie klasyczne i sympatya, jaką wzbudzała jego młodość, ułatwiały mu życie. Rozmawiał po łacinie z francuzkimi księżmi, lubiącymi słuchać opowieści młodego teologa o woj-