Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wieki całe. Toledo zebrało wszystko, co stworzył on najlepszego; z foliałów naszego archiwum muzycznego wyszły śpiewy liturgiczne wszystkich kościołów Hiszpanii i Ameryki. — Biedny śpiew! Od tak dawna został już pogrzebiony. Widziałeś Gabryelu — ani na jutrznię, ani na nieszpory nikt nie przychodzi go słuchać. Wierni nie znają liturgii, przestali ją oceniać, zapomnieli o niej; za to pociągają ich nowenny, tridunny, ćwiczenia extra-liturgiczne. Stary katolicyzm hiszpański zdrowy, uczciwy i poważny, wzrosły na mocnym gruncie, ustąpił miejsca katolicyzmowi lichemu, starającemu się przywabić publiczność przez ładne śpiewy w pospolitym języku. Jezuici ze zwykłym sobie sprytem odgadli, że należało dać kultowi przynętę światową, połączyć operetkę z liturgią; i oto dlaczego ich złocone kościoły, wysłane dywanami, kwitnące, jak buduary, są zawsze przepełnione, podczas kiedy w starych katedrach huczy pustka, jak w grobach. Nie obwieszczali wielkim głosem potrzeby reformy, ale zaprowadzili ją w praktyce, znosząc w śpiewie używanie łaciny, nie przypadającej do smaku tłumom, i zamieniając tekst liturgiczny przez różne romanse i ckliwą poezyę. Było to abdykacyą kościoła, przyznaniem się do niemocy. Obecnie tylko Tantum ergo śpiewają po łacinie: zupełnie, jak w świątyni protestanckiej. — Ale chodźmy Gabryelu zamykają.
Dzwonnik biegał już po nawach, poruszając pękiem kluczy i wystraszając ich brzękiem coraz to liczniejsze rzesze nietoperzy. Dwie dewotki znikły. W katedrze pozostał tylko kapelmistrz i Gabryel. Stróże nocni, poprzedzani przez doga, udawali się na