Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niemało przyczyniła się do naszego upadku, a nawet o mało co nie zabiła naszej narodowości. Dzisiaj jeszcze odczuwamy boleśnie następstwa tej choroby, która trwała przez wieki całe. Do kogóż, czy czegóż należało się uciec, aby ocalić kraj od śmierci? Zwrócono się do cudzoziemca. Nastała epoka Bourbonów. Nie mieliśmy już nawet swego wojska. Podczas wojny sukcesyjnej Francuzi i Anglicy byli generałami i oficerami; żaden Hiszpan nie umiał nastawić armaty, ani podjąć się dowództwa. Zabrakło odpowiednich kandydatów na ministrów; za czasów Filipa IV i Ferdynanda VI rządzili sami cudzoziemcy. Cudzoziemcy również dźwignęli przemysł z upadku, uprawili ziemię, leżącą odłogiem, odnowili starożytne kanały nawadniające, założyli nowe osady na pustyniach, nawiedzanych jedynie przez bandytów i dzikie zwierzęta. Hiszpanja, która skolonizowała pół świata, sama z kolei została skolonizowana przez europejczyków.
Jedno lekarstwo mogło uzdrowić choroby narodowe, a lekarstwem tem był antiklerykalizm. Ducha antiklerykalnego wnieśli do Hiszpanji także cudzoziemcy. Filip V pragnął znieść Inkwizycję i zakończyć wojnę morską, prowadzoną z muzułmanami, wojnę, która, trwając przez tysiące lat, wyludniła zupełnie brzegi morza Śródziemnego. Lecz mieszkańcy kraju oparli się wszystkim reformom kolonizatorów. Bourbon, widząc, że jego korona jest w niebezpieczeństwie, musiał zrezygnować ze swych zamiarów. Spadkobiercy jego, czując, że wrośli głębiej w grunt miejscowy, ośmielili się prowadzić dalej jego dzieło. Karol III, rozpocząwszy dzieło cywilizacji, uważał za konieczne, ograniczyć przywile-