Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śpiewali na chórze, nie mają żadnych kwalifikacyj muzycznych? Kiedy widzę, jak pan, Gabrjelu, uśmiecha się na myśl o sprawach religji, zgaduję, co pan chce powiedzieć, i przyznaję panu słuszność. Zajmowałem się szczegółowo historją muzyki kościelnej i krok za krokiem śledziłem tę krzyżową drogę, po której ta nieszczęsna sztuka szła przez wieki całe. Słyszał pan zapewne niejednokrotnie, że muzykę religijną stworzył kościół. Kłamstwo! — muzyka religijna nie istnieje!“
Don Luis i Gabrjel rozmawiali całemi godzinami, przechadzając się po samotnych, cichych nawach. Kościół był pusty. Przed drzwiami zakrystji stali dziadowie kościelni, a kilka kobiet klęczało przed kratą głównego ołtarza. W katedrze panował już zmierzch zimowego wieczoru. Nietoperze zniżyły lot, krążąc między kolumnami.
„Nie, nie, muzyka religijna nie istnieje, co się zaś tyczy muzyki kościelnej, to znajduje się ona w stadjum zupełnej anarchji. Chrystjanizm, stawszy się religją, nie stworzył najprostszej zasady układania kompozycji śpiewu. Przejął poprostu od Żydów ich pieśni. Była to pierwotna i barbarzyńska muzyka. Uszyby nam popuchły, gdybyśmy jej dzisiaj słuchali. Poza Palestyną, w miejscowościach, gdzie Żydów nie było, pierwsi poeci chrześcijańscy, św. Ambroży, Prudencjusz i inni tworzyli nowe hymny i psalmy, adoptując melodje albo ze świata rzymskiego, albo też z muzyki greckiej. Te słowa: „muzyka grecka“ dają nam złudzenie pięknych rzeczy — nieprawdaż? Grecy mają tyle arcydzieł w sztukach plastycznych i w poezji, że wszystko co nosi nazwę „greckie“, otoczone jest aureolą doskonałości.