Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cony został beztroski stosunek, jaki panował dotąd pośród nas wszystkich.
Siadła zdziwiona i poważna, z powrotem na skraju stołu, on zaś podszedł do niej, ale zatrzymał się, posłyszawszy w tej chwili głosy Jasona i Betty.
Przyszła też zaraz Elena i wszyscy ruszyli do pokoju Jasona, celem odbycia wieczoru związkowego.
Na widok Hansa zasępił się Jason i jął w milczeniu chrupać przyniesione tu przez Giggję pastylki miętowe. Nie dostrzegając, nibyto, jego złego humoru, siedli przy stole, a Betty, sztywna dziś i uroczysta, zajęła miejsce w złoconym fotelu. Zaczęła doskonałym akcentem czytać francuski romans o pani X. i panu Z., gdyż francuzczyzna było to pole popisu. Sądziła, że ubawi tem wszystkich. Ale Hans nie znosił romansów, zaczął tedy szeptać z Eleną, która, nie chcąc próżnować, robiła pilnie kwiaty sztuczne, przeniósłszy tu swój warsztat. Ona to jeno i Betty nie nudziły się. Giggja przeciągała się przez czas pewien leniwo, potem wyszła chyłkiem i przez czas dłuższy nie wracała. Pogodny nastrój nie jawił się, ani rusz.
Taki miał przebieg ten wieczór związkowy i wszystkie, niemal dalsze. Złocony fotel stał sztywno i niezachęcająco na zielonym dywanie, a dwie zaspane świece, drugorzędnej jakości mówiły sobie: W tym domu panuje oszczędność. Pan domu rzadko bywał obecny, gdyż, jak twierdził, nadmiar energji nie pozwala mu siedzieć ciągle na jednem krześle. Przychodziła czasem pani Elżbieta, a wówczas dysharmonja dochodziła punktu szczytowego.
Była to mała, krągła Włoszka, pasiona przez lat czterdzieści makaronem, o twarzy jakby z żółtawej masy zrobionej. Nie wszczynała nigdy rozmowy, nie