Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

glądach swoich. Ja jednak muszę tu siedzieć i słuchać ich z dnia na dzień, a to wcale nie wesołe.
Hans przystąpił do tokarni.
— Widzę tu gotowy niemal taburet, — powiedział — czemuż jednak tylko nogi jego są polakierowane?
— Nie miałem czasu polakierować siedzenia.
— Mógłbym to zrobić ja!
— Nie potrafisz. Lakierowanie, to rzecz trudna. Widzisz, niesposób dobierać sobie na wsi towarzystwa, trzeba brać, co jest. Dawniej, sądziłem, że wiejski człowiek, to apostoł pokoju, siedzący na progu z Bogiem w sercu i fajką w zębach. Ale człowiek taki, to istota jednostronna i nieznośna wprost. Wyobraź sobie, od całych lat włóczyłem się tu, za jedyną rozrywkę mając plotki przy niedzielnej hulance. Wobec tego, polubiłem samotność, wiosłowanie i rybołóstwo.
— Mógłbym spróbować, czy mi się uda lakierowanie?
— Dobrze, spróbuj. Ale musisz zacząć od polerowania. W tem pudełku, na lewo, pod półką z książkami jest pumeks i proszek. Nie, nie... odstaw naprzód na swoje miejsce tamto pudełko... teraz musisz...
— Wezmę trochę proszku na pumeks i będę pocierał wpoprzek włókien drzewa.
— Tak, ale lekko, całkiem lekko! Nie masz, widzę, najmniejszej zdolności do tego. Patrz, jak ja to robię. Ten, kto się ze wszystkiem w życiu spieszy, musi potem siedzieć i kitować pęknięcia.
Ojciec rozruszał się, wstał, opierając drżące ręce o fotel, i zaczął polerować siedzenie taburetu.