Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powiedziawszy to, odłożył wrzeciono, wstał z poduszek i podał Alienusowi dłoń do pocałunku.
— Zbadaliśmy się, — rzekł tenże — ale zataiłem ci jedną jeszcze rzecz. Los przywiódł mnie do twego miasta zapomocą długiego łańcucha wydarzeń, a zpoczątku było to coś zgoła innego niż jedna z cór Babilonu. W kraju gdzie mieszkam żyje zgrzybiały starzec, który jak ty jest pośrednikiem pomiędzy bogami i ludźmi. Zwiemy go Ojcem świętym. On to wysłał mnie do ciebie jako posła, bym ci zaniósł błogosławieństwo jego.
Hans Alienus położył dłonie na głowie Sardanapala i pobłogosławił go.
Gdy to nastąpiło, uderzył Sardanapal wrzecionem dwukrotnie w podłogę, a z poza kotary wyszli ze złożonemi rękami dwaj rzezańcy, którzy zapisywali na glinianych tabliczkach każde jego słowo.
Otrzymawszy ciche zlecenie, wyszli i po chwili wrócili z zapieczętowaną flaszką z tykwy, zawieszoną na zielonym sznurze. Sardanapal zawiesił flaszkę na szyi Hansa Alienusa i powiedział:
— Oto dar wzajemny Sardanapala. Gdy wrócisz do domu, wręcz Ojcu świętemu flaszkę. Zawiera ona tajemniczy sok, który przywraca starcom różowy pogląd na świat i zdolność korzystania z rozkoszy zmysłowych.