Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdzie skryłeś kobietę, z powodu której przybyłem do tego miasta?
Czerwono obrzeżone oczy Sardanapala błysnęły wesołością.
— Czyż chcesz, bym pamiętał o wszystkich kobietach w mym zamku? — odparł. — Jest tu może, a może także niema jej. Czyż dwaj uświadomieni, jak my mężowie, nie mają głębszego tematu rozmowy? Paplanina miłosna mierzi mnie. Czasem spędzam wieczór w haremie, podobnie jak w kąpieli, czy przy szachach, ale ten, którego imienia nie chcę tutaj wymieniać, wie, że myśli moje zajęte są sprawami ważniejszemi.
Na to rzekł Hans Alienus:
— Widzę, że masz skłonność do powagi.
Sardanapal złożył wrzeciono na kolanie i potrząsnął głową.
— Powaga to rzecz, jaką ma człowiek wspólnie ze zwierzętami. Powaga panuje w każdym chlewniku. Powagą wita cię smutne spojrzenie wołu, czy osła nad żłobem. Powaga żywie pośród dzikusów, skrytych wśród gór północy i zapatrzonych w puste wrzosowiska. Natomiast dźwięczny śmiech pogodnej, żywej radości napotkasz po raz pierwszy może u bram sardanapalowego zamku.
— Jesteś w całej istocie swej sztuczny, o panie!
— Sztuczny? — Sardanapal oparł ręce na wrzecionie, dotknął rękojeści policzkiem i powiedział:
— Nie umiesz, widzę, przyjacielu, wieść głębokiej, znaczącej coś rozmowy. Mówisz, jakbyś brał dźwięczne słowa z zapasu, złożonego na języku i niemi to jeno igrasz, nie zaś myślami. Naturalne jest to wszystko, co istnieje w rzeczywistości i wyobraźni, a więc i zwidy