Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

fontanna, zaś po jednej stronie, w rogu widniała galerja, oparta na rzeźbionych słupach, pełna poduszek, chroniących od chłodu ściany i łażących po niej dużych pająków. Było to posłanie, a jednocześnie siedzenie dla gospodarstwa i dostojniejszych gości.
Duch wina postawił Sacharat na ziemi, ona zaś uklękła przed nim.
— Jesteś panem moim, ja zaś sługą twoją! — powiedziała.
Pocałował ją w czoło, ona zaś podprowadziła go do galerji i pomogła zdjąć hełm i ciężką zbroję. Potem przyniosła lodowatej wody z fontanny i umyła mu ręce i nogi. Wkońcu poleciła woźnicy, by przyniósł lekki, biały płaszcz pielgrzymi, który duch wina miał pod sobą w beczce, by go nie tak gniotły klepki.
Wszystko to odbywało się wśród beztroskich żartów i swawoli, potem zaś Hans Alienus, okryty płaszczem, legł na poduszkach, a Sacharat spoczęła przy nim, ustawiwszy przedtem na kobiercu ciasta, owoce i słodzone wino.
Gdy mrok zaczął padać, wróciła służba i zapukano do bramy. Ale Tuklat-Nirgal odpowiedział z wnętrza najokropniejszemi klątwami i nie myślał otwierać. To obudziło podejrzenie czekających i wnet całą ulicę zapełnił tłum ciekawskich. Służący pukali coraz to natarczywiej, a wreszcie, około północy zaczęli wyłamywać bramę.
Gdy duch wina posłyszał pierwsze ciosy siekiery, otworzył okiennicę tuż przy galerji, sam jednak leżał spokojnie, oparty o Sacharat. Wisząca tuż nad nimi latarnia oświecała wyraźnie twarze obojga.
— Cóż to, hołoto jakaś,... — zawołał wreszcie, pogryzając tort maślany — czyż nie widzisz, że duch